Preview Mode Links will not work in preview mode

Spod Stolika / Newsweek Polska


Nov 17, 2021

Rząd coraz ciszej mówi o sukcesie negocjacji Krajowego Planu Odbudowy z Komisją Europejską. A z Brukseli płyną doniesienia, że zaliczki możemy nie zobaczyć. To ponad 13 miliardów euro, które po prostu mogą przepaść. 

Zaliczka na realizację Krajowego Planu Odbudowy musi zostać wypłacona do końca roku, bo inaczej przepadnie. KPO wciąż nie został zaakceptowany przez Komisję Europejską. Nic nie wskazuje na to, żeby rząd chciał spełnić postawione przez nią warunki.

Komisja po prostu nie wierzy na słowo, że wydawanie pieniędzy będzie przejrzyste i porządnie skontrolowane. W wypowiedziach przedstawicieli rządu też słychać zmianę narracji. Teraz zamiast zapowiedzi, że pieniądze już płyną, mamy przekonywanie, że sami sobie poradzimy.

– Zauważ jak się zmieniła opowieść rządu na temat KPO. Parę miesięcy temu mamy ministra Budę, który mówi w telewizji rządowej „przepraszam, że mam takie złe wieści dla opozycji, która nam tak złorzeczy, ale mamy KPO, który jest już gotowy, ale za chwilę te miliardy już będą, zaraz popłyną. Bardzo mi przykro”. Teraz jest mu strasznie przykro z dwóch powodów. Po pierwsze, KPO cały czas jest gdzie jest. Po drugie, mówiło się, że minister Buda ma zostać ministrem funduszy regionalnych, a został nim Grzegorz Puda. Podejrzewam, że minister Buda nie jest z tego powodu zbyt szczęśliwy. Ale mogło zaważyć właśnie to, że nie miał na swoim koncie sukcesu w postaci uwolnienia KPO z aresztu. Inna kwestia polityczno-fiskalna jest taka, że rząd coraz częściej podkreśla „coraz większą endogeniczność polskiej gospodarki”. Tłumacząc z politycznego na nasze: jesteśmy w stanie radzić sobie sami, bo na przykład jesteśmy takim atrakcyjnym emitentem na rynkach międzynarodowych – mówi o sytuacji wokół Krajowego Planu Odbudowy Tomasz Żółciak z „Dziennika Gazety Prawnej”. 

W podcaście Spod Stolika rozmawiamy także o tym, o co chodzi prezesowi Glapińskiemu. Prezes NBP ma w tej chwili kilka problemów. Po pierwsze i najważniejsze to niechęć, a może delikatniej brak sympatii, prezesa Kaczyńskiego. Ale po drugie, to kończące się kadencje wybieranych przez Senat członków Rady Polityki Pieniężnej.

W Senacie to nie PiS będzie decydowało o tym, kto wejdzie do RPP. A to ani PiS-owi, ani prezesowi Glapińskiemu nie może się podobać.